ViaModa Industrial
2:25 PM
,,Myślę, że moda to nie tylko pokazy czołowych projektantów w Paryżu czy Mediolanie, Anna Dello Russo czy Miroslava Duma. Moda to też my, zwykli śmiertelnicy, którym dane jest ją oglądać zza szklanego ekranu komputera. Cały ten świat pasjonuje mnie od dawna. I to do takiego stopnia, że na cudowny pokaz reaguje płaczem, a w mojej małej garderobie przesiaduję godzinami, wyciągając stare ubrania i przerabiając w taki sposób, by osiągnęły nietypowy wymiar. Jestem pewna, że moje miejsce jest w przemyśle modowym, tam chce pracować, ponieważ uważam, że praca powinna pasjonować i lepiej rozwijać swoje zainteresowanie w tym co się kocha niż być kolejnym nudnym dyrektorem w równie nudnej firmie. Warsztaty takie jak te, które można wygrać w konkursie to duży koszt, którego nie jestem w stanie ponieść. Ale wierzę, że powinniśmy rozwijać taką Młodą Polskę, nie narzekać na niski poziom mody w naszym kraju, ale starać się tę modę kształtować od podstaw, walczyć o nią i dawać z siebie 100%. A ja dam z siebie 200%, jeśli tylko będzie mi to dane!"
Te kilka słów wystukanych w przypływie emocji zapewniło mi udział w kolejnych warsztatach. Śmiałam się potem, że trwa jakaś dobra passa i że powinnam zagrać w Lotto a zostanę jeszcze milionerem :). W każdym razie w stolicy zostałam trochę dłużej (i pewnie będę Was tym zamęczać przez kolejny miesiąc). Jakkolwiek na spotkanie bloggerek cieszyłam się bardzo, to na myśl o profesjonalnych warsztatach prowadzonych przez uznanego krytyka mody, panią Hannę Gajos cała się trzęsłam z radości. No dobra, nie byłam pewna kim dokładnie pani Hania jest, dlaczego jest taka doceniona i co tak właściwie robi. A robi bardzo dużo, wie więcej niż wszystkie blogereczki razem wzięte a przy niej czułam się, najzwyczajniej w świecie, głupio.
Po wejściu (spóźnionym) do przestronnego miejsca spotkania przeżyłam lekki szok. Spodziewałam się wielu przestylizowanych ludzi popijających kawę ze Starbucksa i jedzących niskokaloryczne sałatki. Ale nie. Nie w sensie pozytywnym. W prelekcji uczestniczyło jakieś osiem osób (łącznie ze mną) i to było cudowne. Różnica wieku między mną a resztą balansowała od dziesięciu do pięćdziesięciu lat i w nawet najmniejszym stopniu nie dorównywałam im wiedzą czy doświadczeniem. Jednak - jak to usłyszałam od pani Hanny - każdy kiedyś zaczyna.
Czas leciał (za)szybko. Tyle ciekawych informacji, które mój mózg przyswoił jeszcze nigdy nie usłyszałam. Luźne dyskusje na tematy, o których nie miałam pojęcia utwierdziły mnie w przekonaniu, że podążam dobrą drogą. Nie chcę przecież do końca pisać o tym, że bluzeczka pasuje do nowych bucików, a w Zaruni są przeceny. Nie, nie i jeszcze raz nie. W zamian za to zostawiam Was z (niewielką) dawką modowej wiedzy. Po pięciu minutach słuchania zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio, że nie wzięłam (jak reszta) zeszytu. Na szczęście aparatem robiłam zdjęcia slajdów wyświetlanych z komputera i zapełniłam sobie notatki w telefonie krótkimi hasłami typu "Moda jest damą zaborczą".
Nie wiem od czego zacząć. Minęły dwa tygodnie (a u mnie to co słyszę wlatuje jednym uchem a wylatuje drugim). Jednak, uwierzcie, zakodowałam wszystko w podświadomości i mądre słowa wypowiedziane w ciągu nieprzerwanej (krótkie przerwy na ciasteczko i jedziemy dalej!), sześciogodzinnej dyskusji. Najbardziej podobał mi się wymiar spotkania - obok mnie siedział początkujący projektant, z lewej pani z firmy produkującej materiały, za mną ktoś z radia, a wszyscy z miłością do tego samego. Pozostaje mi przedstawić (w bardzo skróconej formie) kilka haseł zachowanych w moim wysłużonym telefonie.
Anegdota Sonia Rykiel.Pierwsze słowa, które wystukałam na dotykowym ekranie. Pani Hanna nawiązała do produkcji i przepłacania za metkę. Opowiedziała o swoim pobycie w Paryżu, gdzie była zachwycona butikiem projektantki słynącej z doskonałych dzianin, Sonii Rykiel. Oczywiście cena wykraczała poza możliwości zwykłej osoby. Jednak po powrocie do Polski któregoś razu zawitała w fabryce dzianiny (bodajże w Łodzi, ale nie pamiętam dokładnie). I co zobaczyła? Te same ubrania, sweterki, w identycznym kolorze, produkowane u nas, jeszcze bez metki która miała być doszyta niebawem zagranicą i zwiększyć jej wartość o kilka zer. I tutaj pytanie pojawiło się pytanie: Za co płacisz? Za jakość, czy za metkę? Co do mnie - znacie moje stanowisko. Nikt by Chanel 2.55 nie pogardził, ale różnicy mi nie robi fakt, że sukienka była kupiona w odzieży używanej albo w H&M. I tak pochodzi z Chin. I tu dalej..
Produkcja przeprowadza się na Wschód. Wszystko jest tworzone w Chinach ze względu na niższe koszty, ale.. rdzenni (bogaci) mieszkańcy sami wcale nie użytkują odzieży słabej jakości. Są w stanie (i to praktykują) zrobić bardzo wysokiej klasy surowce, a to nam (przecież tak rozwiniętym Europejczykom) odsyłają słabe odpadki. A wiedzieliście na przykład, że kolor oranżowy (ostry pomarańcz) jest jednym z najtańszych do wyprodukowania kolorów? Przedsiębiorcom na rękę było wprowadzenie go do obiegu, bo oni ponosiliby mniejsze koszty, a my płacilibyśmy tyle samo co za każde inne ubranie. I udało im się. Pamiętacie szał na ten kolor latem kilka sezonów temu? Był wszędzie, jak minionej jesieni burgund czy mięta rok temu. Wszyscy zaatakowali - gazety promowały go jako 'hit sezonu' wystawy w sieciówkach mieniły się w odcieniach pomarańczy.. Wmówiono nam, że ten kolor jest super extra najlepszy. My płacimy, oni zarabiają jeszcze więcej Proste.
Jak chcesz pracować w modzie, musisz nauczyć się oszukiwać. Wyobrażacie sobie moją minę jak to usłyszałam? Nagle zdałam sobie sprawę jak bardzo jesteśmy mamieni, wpadamy w zakupoholizm, chcemy mieć wszystko to, co jest aktualnie t r e n d y (tak jak ten cały oranż na wszystkich częściach garderoby). A jak chcesz pracować w tym przemyśle.. no cóż, najprawdopodobniej przez większość życia będziesz wmawiał biednym klientom, że kolejna para butów jest bardziej niezbędna niż rachunki za prąd. Jednak w modzie nie można zrobić kariery finansowej bez duszy artysty i miłości. Przypomniał mi się jeszcze jeden przykład świetnego PR-u. Po tsunami (nie pamiętam którym) zostały zatopione kontenery z jeansami. Tyle zniszczonej odzieży, coś trzeba było z tymi zapleśniałymi spodniami zrobić. I tak narodziła się moda na przetarcia i podarcia na jeansach, które nosimy do dzisiaj.
Krytyka umiera. Tutaj zrobiłam się czerwona na twarzy, gdy wysłuchałam (jakże prawdziwych!) oskarżeń, że krytyki już nie ma, nikt nie wyraża tak na prawdę swojego zdania ze względu na opisane wyżej manipulacje oraz marketing. Gazeta musi reklamować pewne produkty, bo z samej ceny, którą płacimy w sklepie się nie utrzyma. Następnie Hanna Gajos zarzuciła bloggerom, że nie uczą się, i nie chcą się uczyć krytykować. Na wszystko potakują głową z aprobatą, nie mają własnego zdania, co zabija sens dziennikarstwa modowego, a to Internet jest jego przyszłością.
Nie będę już pogrubiać tekstu, bo chyba bym musiała pogrubić wszystko. Nie ma ważniejszych i mniej ważnych komentarzy. Dalej wysłuchałam takich zdań jak "Moda dowartościowuje", "Moda jest terminem ważności do spożycia". Nie obyło się bez bardzo interesującej mnie historii mody i stwierdzenia, że wszystko już było i my możemy już tylko interpretować to na swój, nowoczesny i jak najbardziej świeży sposób. Kiedyś moda miała służyć do przyporządkowywania do danych grup społecznych , obecnie funkcjonuje tzw. "funkcja wsadu" czyli (przykład pani Hanny) te same jeansy założone przez księcia i drwala, lub sukienka w którą ubrana jest sprzątaczka i królewna. Od razu można zauważyć, że wszystko zależy od tego jak postrzegamy daną rzecz. Ile razy zakochałam się w danych butach, bo ta i ta pani miała je na sobie? Niezliczoną ilość. Czas to zmienić.
Poruszone zostały też takie tematy, jak centra handlowe, które zniszczyły modę, białe kozaczki wyśmiane przez Tomasza Jacykowa i potem silnie lansowane prze Karla Lagerfelda jako 'hit' (nauczka: nigdy nie mów że coś jest beznadziejne. Jak Karl powie, że jest super, będzie super. Patrz: musisz nauczyć się ludziom wmawiać swoje racje). Nawiązała się też interesująca dyskusja na temat świetnie prosperującego polskiego projektanta Roberta Kupisza. Ze świecącymi oczami przysłuchiwałam się opiniom, jako że Robert jest świetną, przyjemną osobą, ale tworzy dla ludzi młodych ('funkcja wsadu'), wykorzystuje swoich znajomych jako słupy ogłoszeniowe (to powinno się potraktować jako komplement i umiejętność promocji), ale nasza wykładowczyni określiła go jako geniusza, który opowiada fantazje, przyciąga i sprawia że chcemy więcej. Trudno się nie zgodzić!
Zostało mi jeszcze dużo do powiedzenia, ale coś patrzę, ze posty zaczynają przypominać całkiem pokaźne rozdziały książek, więc kończę na dziś, a tematów do opowiadania mam na najbliższy rok!
I ten moment, kiedy ktoś taki pyta cię o zdanie, chce wiedzieć co sądzisz na dany temat, a na pytanie 'Czy mogę zdjęcia' odpowiada 'Dziecko, mogę cię nawet na Facebooku do znajomych dodać!'
26 COMMENTS
śliczną masz sukienkę :)
ReplyDeleteNie raz odwiedzałam Twojego bloga i za każdym razem byłam jakoś średnio przekonana. Może chodzi o Twój styl, ale cholera każdy ma inne gusta pomyślałam. I co ważniejsze wpadło mi do głowy to fakt, że warto Ciebie czytać (mimo, że na pierwszy rzut oka taka ściana tekstu odpycha). Obserwuję Cie i dopinguję bo masz potencjał ;)Buźka !
ReplyDeleteWow! Dziękuję! Cieszę się, że przekonałaś się, żeby przebrnąć przez ten tekst - zawsze się boję, że za długi to nikt nie będzie tego czytać :)
DeleteJak już ktoś przeczyta to wie, że warto było :DDD
DeleteUwielbiam czytać to co piszesz:) Masz naprawdę niesamowity talent ♥
ReplyDeleteŚwietne wydarzenie:) i bardzo ładnie wyglądałaś, to cudowne że masz taki własny styl i że tak bardzo się starasz i kombinujesz żeby wykreować coś nietypowego:) SUPER!
Oczywiście że obserwuję ♥ i zapraszam do siebie w wolnej chwili:)) NOWY POST :)
czekam na dalszą część!! :)))))))
ReplyDeleteO MATKO ! Świetnie wyglądasz na pierwszym zdjęciu ! Żeby jeszcze inną scenerie dać to jak gwiazda z NYC !!!!!! <3 <3
ReplyDeleteZ Grudziądza chyba ahahahah ;)
Deletezostaw Grudziądz w spokoju :DD
DeleteTrza się tam wybrać kiedyś! :)
Deletepewniee :DDDDDD
DeleteMasz już nową znajomą na fejsie ??? :**
ReplyDeleteMam :D
Deleteświęte słowa, wiedzy nikt nam nie zabierze
ReplyDeleteale się przyjemnie czyta !
ReplyDeletefajnie to opisałaś. Modą zawsze rządzą restrykcyjne i czasem dziwne zasady. A my ludzie jak ślepy tłum świadomie bądź też mniej za nią podążamy :)
ReplyDeleteReally nice!!! I love it!!!
ReplyDeletewiesz, to napawa optymizmem, ze osoba, ktora pisze o modzie, nie musi sie tylko skupiac na tym, co ma na sobie i jest w stanie- o tym calym swiatku i brazny- spojrzec szerszym okiem.
ReplyDeletez wiekszym zainteresowaniem czekam, co napiszesz w nowym poscie, niz na to, co zalozysz.
prawde mowiac, przeczytalabym trzy razy dluzszy tekst, gdyby byl napisany z sensem i byl rownie ciekawy, jak ten. pozdrawiam :))))))
btw. mysle, ze to blad, ze opublikowalas ten tekst [ten ktory wyslalas w zgloszeniu, do organizatorow], bo to moglby byc niejako Twoj 'szablon' w innych konkursach, bo jak widac- sprawdzil sie ;))))
Jejj, bardzo mi miło! Chociaż najbardziej chciałabym, żeby to stylizacje do Was przemawiały, to daję sobie sprawę, że ani nie dysponuję superextra aparatem (a od aparatu baardzo dużo zależy, uwierz mi :) no i ciuchami w sumie też nie. A coraz częściej zaczynam myśleć bardziej o pisaniu - mam dość blogów, które żyją tylko obrazkami, teksty mnie fascynują, bardziej poznaje się blogera przez jego tekst, to co ma do powiedzenia niż to co kupił za często niezarobione samodzielnie pieniądze.
DeleteTekstów będzie jeszcze więcej, jeśli tylko chociaż jedna osoba ( w tym przypadku Ty wyraziłeś/aś chęć :D ) będzie to czytać!
Nie uważam, żeby publikacja tego tekstu była błędem - chciałam się nim z Wami podzielić, żeby udowodnić że za nic mnie tam nie zaprosili :) A o szablonach nigdy nie myślałam, zawsze w każdym konkursie pisze coś innego. Tylko żeby nikt moich słów nie wykorzystał.. Never mind ;)
no wlasnie, nie wiem, kto wytyczyl takie "granice" pisania na blogach modowych. moze sam malo ambitny czytelnik, bo niektore wpisy 'blogerek' ,sprowadzaja sie jedynie do zdjecia z nadeta mina i takim smiesznie 'artystycznym' grymasem twarzy oraz "wearing blablabla" i linku do fotografa.
Deletetakie zjawiska poglebiaja tylko stereotyp blogerki modowej, jako 'troszke glupiej, publikujacej raczej o niczym"
jezeli odbiorca jest malo wymagajacy, to takie beda tez posty. w kazdym razie- Ty sie nie ograniczaj takimi 'standardami' :DD
chociaz z drugiej strony- za wszystkimi sukcesami popularnych blogerek, kryje sie odnalezienie odpowiedniej grupy targetowej.
jezeli jest istotnie zapotrzebowanie na taki posty, i na takie blogi, to niech sobie beda- może kogos to rzeczywiscie intersuje, to śmiało. Być może tego nie rozumiem :)))
Ja wiesz jak zaczynałam to te wpadłam trochę w takie mało ambitne sidła, ale odkryłam Styledigger i Raspberry And Red - mogę powiedzieć nawet, że one mnie troche 'uratowały' i do dzisiaj są to moje ulubione blogerki. Ale spotykałam się już z takimi opiniami, że blogów jest taki natłok, że nikt nie ma czasu ich wszystkich czytać - więc łatwiej jest przelecieć myszką po zdjęciach. Tak, ten stereotyp się pogłębia i po części tez dlatego, że nie chcę być postrzegana jako przygłup w dziwnych ciuchach przez otoczenie lubię czasami napisać coś więcej niż to co mam na sobie.
DeleteAle tak, ostatnio właśnie na warsztatach słuchałam o tym, ze trzeba znaleźć swoją niszę do wypełnienia. Przykładem była polska Macademian Girl - nie było takiego kolorowego ptaka u nas i stąd jej sukces. Po prostu była inna. Ale cóż, ograniczać się nie mam zamiaru ! :)
świetna panterka!
ReplyDeleteŚwietna stylizacja , bardzo mi się podoba sposób w jaki piszesz :)
ReplyDeleteZaglądam sobie, zwabiona świeżymi i pełnymi uroku konkursowymi zdjęciami, a tu nie tylko do oglądania! A, że nie ma nic lepszego od dobrej lektury, więc czytam sobie i czytam, i coraz bardziej mi się podoba:).
ReplyDeletePanią Gajos miałam przyjemność poznać jeszcze na studiach(hmm... 15 lat temu, ale ten czas leci)i wtedy już byłam pod wrażeniem wiedzy i przenikliwości.
Coś mi się wydaje, że będę częściej zaglądać:).
Trzymam kciuki za powodzenie w Fashion i serdecznie pozdrawiam.
Niesamowicie się ciesze, że się podoba, uwielbiam gdy ktoś rzeczywiście zabiera się za przebrnięcie tej odstraszającej ściany tekstu! Oh, pani Gajos, ja nadal nie wierzę że ją znam osobiście!
DeleteDziękuję, pozdrawiam również! :*
Ciekawie piszesz ;)
ReplyDelete