Organizowanie sesji zdjęciowych, stylizowanie siebie (a także innych, o czym mam nadzieję jeszcze wkrótce porozmawiamy!) (okej, ja pogadam, a wy mam nadzieję przeczytacie ;) ) sprawia mi ogromną frajdę, ale od dawien dawna nosiłam się z zamiarem stworzenia serii rozmów. Rozmów szczerych, które będą wnosiły coś w tę stronę, ciekawiły odbiorcę, dostarczały merytorycznych treści oraz najlepiej opierały się na tematyce modowej. Brakowało mi na KARDISE przestrzeni w której mogłabym się bardziej wykazać. Szukam urozmaiceń, powoli co nieco realizuję i mam nadzieję, że odbiór będzie pozytywny.
Przypominając kulkę składającą się z ogromnej ilości kocy, kubka mleka i nierozczesanych włosów usiadłam właśnie przed klawiaturą, ciągle pod wrażeniem pierwszej rozmowy odbytej w ramach KARDISE TALKS, czyli rozpoczynającej się serii, która mam nadzieję w przyszłości nieco ewoluuje. Nie bez przyczyny tak nachalnie używam słowa "rozmowa". Zależało mi, żeby nie był to sztywny wywiad, a właśnie spotkanie pozwalające mi poznać osobę jako prawdziwą indywidualność, zrozumieć jej tok rozumowania, cele, dowiedzieć się o jej podejściu do różnych kwestii. A Paulina Matuszelańska była zdecydowanie idealną postacią, zarówno ze względu na jej wspaniałą osobowość, osiągnięcia, umiejętności jak i dostępność. Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, że tyle osób dorastających w moim mieście, praktycznie na jednym podwórku co ja (no może nie dosłownie, jednak mamy tych kilkaset tysięcy mieszkańców) tak świetnie radzi sobie w wielu branżach, w tym tej najbardziej mnie interesującej - modowej.
Nie za wysoka, uśmiechnięta, otwarta dwudziestopięciolatka - tak na pierwszy rzut oka można ocenić Paulinę. W tym roku kończy Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, a za sobą ma wiele ciekawych doświadczeń, między innymi autorski pokaz na Łódzkim Fashion Weeku i udział w progamie Project Runway. Po raz pierwszy miałam z nią styczność kilka miesięcy temu na wykładzie w Młodzieżowym Domu Kultury, gdzie zresztą jako nastolatka bywała bardzo często - jej mama prowadzi zajęcia z kroju i szycia w tej właśnie placówce, i to dzięki niej Paulina zdobyła manualne umiejętności niezbędne projektantom. Bo obie zgadzamy się w jednej kwestii - projektant musi umieć szyć, żeby widzieć, jak to, co stworzy wygląda na materiale, jak się układa i odszywa. Skąd pomysł na ASP? Jako ścisły umysł, Paulina po zdanej maturze zdecydowała się łączyć rysunek z matematyką i wybierała się na architekturę. Jednak po zajęciach w plenerze stwierdziła, że to nie dla niej, a gdy dowiedziała się od kogoś ze znajomych o uczelni w Łodzi zainteresowała się tym tematem. Dlatego też pewnie podchodzi do mody w sposób całkowicie zdrowy, pozbawiony blichtru i pawich piórek - najpierw był fach w ręku, potem zainteresowanie modą jako samą dziedziną sztuki, o której ponoć w liceum kompletnie nie miała pojęcia. "Nigdy nie powiedziałabym, ze skończę jako projektantka, że zwiążę swoją przyszłość z tą abstrakcyjną dla mnie wtedy dziedziną". A jednak, po długich staraniach i dopracowywaniu portfolio dostała się. Skończyła licencjat, jest coraz bliżej tytułu magistra, uwielbia swoją szkołę, nawet na wakacjach chce tam wracać, a za mentora ma Michała Szulca.
Zazwyczaj jestem gadułą, ale czasami zdarza mi się słuchać z zapartym tchem, otwierając przy tym usta w sposób niekontrolowany. Tak właśnie spędziłam cztery godziny w pracowni MDK, a nadal mam wrażenie, że dowiedziałam się niewiele. Londyn, Nowy Jork, Paryż czy Mediolan? Paulina odpowiada Sztokholm. Chociaż nigdy tam nie była, fascynuje ją kultura skandynawska i to tam chciałaby prezentować swoją twórczość. Zresztą lubi podróżować, zawsze zapełnia wtedy kilka kart pamięci zdjęciami, szuka ciekawych materiałów do odszycia kolekcji, o które niełatwo w Polsce, a gdy potrzebuje odpoczynku i chwili wyciszenia jedzie w góry. Przez chwilę dyskutujemy o fotografii, aparatach, kadrowaniu - łączy nas kolekcjonowanie ujęć z życia w formacie 4:3. Jak sama o sobie mówi, jest typem leśnika, po tacie. Spędzamy kilka minut sprzeczając się nad zaletami metropolii, które z kolei ja uwielbiam. A Łódź? "Jest świetna do studiowania, ale i tak wolę Białystok!" (w tym momencie ja nieświadomie wzruszam ramionami, walczę! Przecież u nas jest tak n u d n o ). "Czuję się tu bezpieczna, jest tak zielono i przytulnie, przyjemnie jest czasami odwiedzić rodzinę". Na co dzień jest bardzo zapracowana, biega na uczelnię obwieszona szkicownikami, w wyciągniętym swetrze, trampkach i nie ma czasu na życie prywatne, a tym bardziej przesadne strojenie się. Bo życie projektanta to nie ścianki sponsorskie i błysk reflektorów. Nie do tego dąży Paulina, zresztą kilkukrotnie powtarzała, że ciągle się uczy. Każde nowe doświadczanie jest możliwością doskonalenia warsztatu i rozwoju, na którym chce się jeszcze skupić. Ciekawiło mnie, czy planuje w przyszłości założenie własnej marki, czy wolałaby może pójść inną drogą. Nie zaskoczyła mnie - nie ma pojęcia. Chwyta to co dzieje się obecnie i stara się wykorzystać. Nie jesteśmy w stanie zaplanować naszego życia w 100%. Jeśli własna marka - musi być na to gotowa, a cała organizacja dopięta na ostatni guzik. "Ale przecież poniekąd masz już swoją markę, twoje ubrania można kupić na platformie shwrm.pl" - protestuję. "Tak, ale marka to nie kilka odszytych sztuk w sklepie internetowym i metka. Składa się na nią cały sztab ludzi, sklep stacjonarny i internetowy". Nie ma jednak presji czysto sprzedażowej. Zapytana o swojego klienta opisuje człowieka z dystansem do siebie, nie zainteresowanego modą, a raczej potrzebującego funkcjonalnych, dobrze wykonanych i świetnie leżących na nim ubrań, jednocześnie w interesującej kolorystyce i ciekawie wykonanych. Na razie dała spokój określaniu celów, jest świadoma tego, co projektuje, ale pragnie się uczyć. Zawsze chciała projektować rzeczy użytkowe, haute couture nie trafia w jej przekonania, raczej fascynuje kunsztem i precyzją. Spełnia się w robieniu różnych rzeczy, eksperymentując daje upust swoim aspiracjom. Wspólnie oglądamy jej scrapbooki, kolaże i gromadzone inspiracje, które porównuję do ściany obrazków z Tumblra (na zdjęciach widać kilka z nich). Cały proces projektowania jest dla mnie fascynujący, więc z chęcią słucham jak o tym opowiada. "Chodzę na wystawy sztuki, przeglądam zdjęcia w Internecie, zbieram wycinki, wklejam, szukam wzorów, kolorystyki, aż w końcu wszystko układa się w jedną całość. Rysuję, planuję. Najtrudniejszym elementem jest odszycie dokładnie tego, co się sobie wyobrażało".
Pisała pracę licencjacką o megatrendach, nie tylko tych modowych, ale dotyczących ogółu społeczeństwa. Dlaczego wybierzemy zielony kubek, a nie niebieski? Dlaczego popularne są gry typu paintball w obliczu wojny? To wszystko kształtuje się w społeczeństwie przez wiele lat. Jednym z nich nazywa wygodny ubiór "Lubię sobie wyjść po bułki do sklepu w dresie. Ale teraz do tego dresu wypada nałożyć kolorowe Nike, wtedy już z menela przeradzasz się w osobę dbającą o swoją sylwetkę, żyjącą zdrowo i uprawiającą sport.". Ma doświadczenie pracy w sklepie sieciowym. Projektowała dla Reserved i wie, jak to wygląda. Stara się zbierać umiejętności na wielu polach, ale kopiując czyjeś pomysły, realizując narzucone z góry zadania czuła brak możliwości autorskiego tworzenia. Wszystko przebiega w tych korporacjach sprawnie. A sieciówek nie potępia, sama nie ma czasu na zakupy w galeriach, ale obie mamy ten sam płaszcz w wyprzedaży w H&M'ie. Śmiała się, że nie szyje ubrań dla samej siebie, bo jej na to nie stać - często woli je sprzedać niż nosić coś drogiego i pomimo faktu, że zna się na ubraniach nieczęsto kupuje te od projektantów. Jak mówiła, zaczyna się też tendencja na skrajności - coraz więcej będziemy kupować w supermarketach, zdając sobie sprawę, że jakość jest niska, inwestując przy tym w droższe bazy raz na jakiś czas.
Nie przejmuje się artykułami na jej temat. A może inaczej - zazwyczaj opinie są bardzo dobre, więc raczej jest się z czego cieszyć. Najcenniejsze są dla niej jednak opinie osób, które znają ją bezpośrednio. "Tak na prawdę przez kilka minut pokazu nikt nie jest w stanie ocenić mojej pracy. Owszem, wrażenia, czyste spostrzeżenia na temat ubrań i to jest potrzebne! Ale nie czuję, że to dotyczy mnie bezpośrednio". Zastanawiałam się, czy nie myślała nad stałym kontaktem z odbiorcami poprzez chociażby regularne prowadzenie fanpage'a czy Instagrama. Wyjaśniła jednak, że w jej mniemaniu sukces polega na czymś innym, czeka na moment kiedy będzie miała czym się pochwalić - marką, osiągnięciami, pracą, a nie pokazywaniem jak wyglądają przygotowania do pokazu na Facebook'u. Stawia na szkołę, zdjęcia publikuje rzadko, funkcjonuje w grupie osób, które nie mają czasu na rozpraszanie się. Blogi uważa za świetną opcję, potrzebną osobom, które na co dzień nie mają pomysłu jak się ubrać. Jednocześnie jest jeszcze wiele do zrobienia i stworzenia w tej dziedzinie, liczy się kreatywne podejście do tematu. Spośród znanych gigantów modowych wyróżnia ubrania Céline i Stelli McCartney, oglądając je na żywo zafascynowana była wykończeniami, prezentacją, uważa że jest do czego dążyć i od kogo się uczyć. Zapytana o współpracę powszechnie dostępnych sklepów typu H&M z projektantami pokroju Marant czy Wanga, ocenia tę inicjatywę pozytywnie. Sama lubi wyzwania, a takie kolaboracje niewątpliwie uczą jak projektować rzeczy, które potem sprzedawane są w ogromnym nakładzie, wykonane z gorszych materiałów.
Bardzo lubi jeździć na nartach, twardo stąpa po ziemi - nie przepada za science fiction, czyta wiele książek socjologicznych. Ceni swoją szkołę za indywidualne podejście do ucznia. Wspominając pierwsze lata przyznaje, że nawał pracy był ogromny, ale koniec końców zajęcia świetnie ukształtowały ją w wielu dziedzinach, od zajęć teoretycznych po praktyczny rysunek, szycie, czy rzeźbę.
Project Runway był jedną z ciekawych przygód w życiu Pauliny. Odrzuciła propozycję trzykrotnie. W końcu, także za namową uczelni, której zależało na jakimś reprezentancie, postanowiła pójść za ciosem i spróbować. Najpierw nagrywano materiały, sprawdzano umiejętności szycia poszczególnych uczestników. "Nie przepadam za kamerami, a tam były na każdym kroku, samo to było stresujące, ale jednocześnie wiele mnie nauczyło". Absolutnie nie żałuje i chociaż była w programie jedynie dwa odcinki, uważa ten czas za wystarczający. Poznała ludzi z różnych środowisk i nadal utrzymuje ze wszystkimi kontakt, co jakiś czas spotykają się, rozmawiają online. Castingi były dwa, a po dostaniu się do trzynastki Paulina miała mieszane uczucia. Dała radę i nadal jest zadowolona z wykonanych projektów i miło to wszystko wspomina. Ot, taki pozytywny akcent w jej modowej karierze.
Zapytałam Paulinę o rolę modelki w jej pracy. Byłam ciekawa opinii projektantki jak podchodzi do tego zawodu. "Interesują mnie dziwne typy urody, oceniane przez niektórych może nawet w kontekście brzydoty". Ceni Anję Rubik za profesjonalizm, bo to jest dla niej najważniejsze - modelka powinna być punktualna, wykonywać swoje zadania rzetelnie. "Jeśli trzeba coś zmierzyć dwadzieścia razy to trzeba, nie ma innego wyjścia!". Jednocześnie śmieje się, że zawsze pyta wszystkie dziewczyny przed pokazem, czy aby na pewno rozmiar buta jest odpowiedni i czy jest im wygodnie. "Linsey Wixon?" "Tak, ona jest wyjątkowa!". Nie szuka idealnych dziewczyn, raczej oryginalnych, budzących emocje. Wymienia Magdę Jasek jako świetny przykład - uwielbia rude modelki z piegami. "Czytasz czasopisma modowe?" "Nie, bardzo rzadko, zamiast ELLE kupuję sobie np. Szum, poświęcony młodym artystom, sztuce."
Zapraszam Was do śledzenia Pauliny na Facebooku, gdzie publikuje niewiele, ale znajdziecie tam zdjęcia jej kolekcji i najważniejsze informacje. Dziękuję za przemiłe spotkanie!
ph. Anna Dalidutko