You say normcore? I say it's too much
1:17 PM
Czasami, gdy czytam jakieś modowe artykuły, łapię się za głowę. Jestem w stanie zrozumieć wszystkie 'hity sezonu', 'must haves' i tym podobne, dopuszczam do wiadomości informacje o bojach toczonych na salach sądowych o kolor podeszwy, nie szokują mnie sesje zdjęciowe w dżungli, ani pokazy mody w 3D. Ale jak już słyszę o hipsterach, którzy przeczą właściwej idei hipsterstwa, brakuje mi cierpliwości i zastanawiam się, kto to wymyślił. Dzisiaj porozmawiamy więc o normcorze.
Przyznajmy się przed sobą - każdy ma w sobie coś z hipstera. Kiedy we wczesnych latach gimnazjum gdzieś usłyszałam to pojęcie, przedstawione było jako ludzie ubierający się w stare, powyciągane ubrania, niezbyt zaprzyjaźnieni z mydłem i prysznicem. Nie wnikam w źródło, z którego korzystałam, wystarczyło, bym nie przywiązywała zbytniej uwagi do tego pojęcia. Z czasem coraz częściej buty uwielbiane przez moich rówieśników został określane 'hipsterskimi', potem drogie sygnowane bluzy, by w końcu wszystkie dodatki wyróżniające się w jakikolwiek sposób z tłumu doznały zaszczytu tegoż miana. Zdarza się, że i mnie ktoś tak nazywał - a bo lubię kawę ze Starbucksa, a bo ubieram się inaczej niż inni. Nie odbierałam tego słowa negatywnie, zapewne przez moje ogólne uwielbienie do wszelkiej różnorodności, udziwnionych przedmiotów i kreatywności.
Jak jednak widać, bycie odmiennym już się prawdziwym hipsterom znudziło, dziennikarze i redaktorzy zainteresowali się tematem i... powstał normcore. Krótko mówiąc, teraz najbardziej hipsterskie jest bycie zwyczajną, niewyróżniającą się jednostką, uznającą w swojej szafie jedynie proste jeansy, przyduże białe podkoszulki i New Blance'y (dlaczego moje ukochane buty zostały zakwalifikowane do tej, nazwijmy to, subkultury? Nadal zadaję sobie to pytanie). Jako wyznacznik stylu ma posłużyć nam Steve Jobs, nieżyjący już założyciel koncernu Apple, słynący ze swojego luźnego podejścia do ubioru i generalnej ignorancji w tej dziedzinie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego piszę to pod zdjęciami wyjątkowo niereprezentatywnymi, ubrana w zwyczajne spodnie, sweter i trampki? Ostatnio zrobiło się na prawdę chłodno, większość dnia spędzałam w szkole i zawieszona pomiędzy stanem jesiennej grypy, a depresji, był to jedyny zestaw, który byłam w stanie po omacku wyciągnąć z szafy. Jednak nawet w takiej sytuacji nie dorównuję normcorom (nie wnikam w etymologię tego słowa, które przed sekundą sama wymyśliłam. Powiedzmy, że istnieje). Ciepły sweter jest we wzorki, banany rujnują jednolite plamy barwne, zieleń trampków trochę za bardzo się odróżnia. To jestem ja, w zwykły dzień, który zdarzy się raz na jakiś czas, w przerwie od ulubionych butów na obcasie, sukienek i naszyjników. Ale nie mogę pojąć, jak osoby, które niekoniecznie dobrze czują się w prostych rzeczach (ja odczuwam dziwny dyskomfort, więc zawsze, nawet tutaj, muszę dorzucić jakiś wzorzysty element) stylizują się na ignorantów... bo moda? Moda ma właśnie uczyć nas odnajdywania samych siebie w ubiorze, służyć za drogę komunikacji niewerbalnej, a nie stanowić ograniczenie. Nie dotyczy to oczywiście osób z natury określających się "minimalistami" - jakkolwiek ja duszę się zamknięta w ramach bieli, czerni i najprostszych krojem Tshirtów, lubię patrzeć na kobiety zawsze eleganckie, schludne i ubrane w sposób niewymuszony. Śmiałam się ostatnio do kolegi twierdzącego, że moda za nic go nie obchodzi i nie ma zamiaru marnować swojego czasu (który przecież można spożytkować uprawiając sport, czytając książki, grając w gry i robiąc inne, według niego, bardziej wartościowe rzeczy) (z czym absolutnie nie polemizuję - każdy interesuje się czymś innym i nie ma obowiązku śledzić modowych nowinek) na dobieranie ubrań. Żebyście zobaczyli jego minę, gdy na wpół dusząc się, na wpół śmiejąc do rozpuku poinformowałam go, że niedługo będzie należał do największych hipsterów, bo teraz upodobali oni sobie, podobną do niego, ignorancję! Bezcenne :)
Podsumowując: nie dajmy się zwariować. Ignorancja, minimalizm, czy stroje pełne cekinów i brokatu - musimy czuć się w tym komfortowo i nie zatracać samych siebie. Powinniśmy o tym pamiętać czytając kolejny artykuł w śliskiej gazecie drukowanej na utwardzonym papierze i opatrzonej w przerobione w Photoshopie zdjęcia.
Podsumowując: nie dajmy się zwariować. Ignorancja, minimalizm, czy stroje pełne cekinów i brokatu - musimy czuć się w tym komfortowo i nie zatracać samych siebie. Powinniśmy o tym pamiętać czytając kolejny artykuł w śliskiej gazecie drukowanej na utwardzonym papierze i opatrzonej w przerobione w Photoshopie zdjęcia.
(ph. Ania Dalidutko, wearing: vintage jacket, sh sweater, Converse shoes, Zara pants, H&M bag)
8 COMMENTS
Bardzo ciekawie wyglądasz, niby nic takiego, a jednak kolejny raz właśnie "niby nic", to wielkie "coŚ" :)
ReplyDeletePozdrawiam :)
Hmmm, wszystko bardzo dobrze opisałaś, ale w jednej kwestii możesz nie mieć racji. Wydaje mi się, że normcore wcale nie bierze się z ignorancji. Owszem, stylizuje się na nią, odcina się od świadomego ubierania się "inaczej", do czego dąży społeczeństwo. Jest świadomą grą z konwenansem, do którego bardzo fajnie nawiązałaś - że przez ubrania można się wyrażać. Ale ignorancją samą w sobie nie jest. Normcorowcy jednocześnie negują zasadę o wyrażaniu indywidualności poprzez ubiór, jak i jej hołdują. Z jednej strony ubierają się najzwyczajniej, jak się da, w ubrania często no-name, tanie (co samo w sobie można traktować jako afirmację slow fahion), niczym się nie wyróżniające, a z drugiej - no właśnie... Może w ten sposób chcą powiedzieć coś o sobie? Może właśnie tacy się czują: bezbarwni, nieciekawi? A może swoim ubiorem chcą skomentować rzeczywistość wokół siebie, którą właśnie w ten sposób odbierają?
ReplyDeleteTrudno mi powiedzieć, bo nie rozmawiałam nigdy z przedstawicielem normcore. Myślę, że to bardzo ciekawa filozofia ubierania się. Natomiast estetycznie zgadzam się z Tobą w pełni - ani trochę mi to nie pasuje. Ale na szczęście nikt nikogo nie zmusza do ubierania się w taki albo inny sposób :).
Tak, myślę że obie poniekąd mamy rację i dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. Może okażę się ignorantką, ale czy na prawdę są wśród nas osoby tak bardzo bezbarwne, żeby pokazywać to również przez ubiór? Czy mamy do czynienia z kolejną grupą lanserów? Wydaje mi się że osoby w głębi "normcore'owe" nie chcą takie być i starają się jakkolwiek urozmaicić swój byt :)
DeleteJa uważam, że ludzie uderzający w normcore pokazują w ten sposób światu, że nie muszą wyglądać świetnie, mieć znanych i drogich metek na sobie, aby być kimś wartościowym i mieć wiele do powiedzenia. Ok, jest wiele osób, które po prostu wybierają te "szaraki" i chcą zniknąć w tłumie, ale jest też właśnie wiele osób, które coś dokonały, są znane z jakiejś twórczości, przekazanej wiedzy, czy jeszcze czegokolwiek innego, co sprawiło, że świat o nich usłyszał, a właśnie prezentują normcore, bo im ubrania do bycia geniuszem nie są potrzebne i to jest jedno z ich założeń.
DeleteMyślę, że Ola opisała to najlepiej. Właśnie tej myśli mi brakowało, kiedy pisałam swój komentarz. Dodałabym oczywiście, że samo bycie normcorowcem nie musi oznaczać, że się jest geniuszem albo takiego zgrywa ;). Ale właśnie tak, jak Ola pisze, może oznaczać, że dla kogoś wyrażanie się przez strój nie gra ważnej roli - i już. Nie przywiązują tak wielkiej wagi do powierzchowności, co, generalnie, jest bardzo fajną sprawą.
Deletefajna stylówka :)
ReplyDeleteReally great outfit! I really like that vintage jacket xo
ReplyDeletehttp://anovamelody.blogspot.com
Po przeczytaniu twojego tekstu, stwierdzilam ze powinnam sie utozsamiac z kolejna grupa spoleczna, cholera. Ja jednak wierze w indywidualnosc. Uwazam ze ciezko jest skrupulatnie okreslic styl danej osobny, poniewaz, mimo ze robimy to nieswiadomie, na to co ubiermay danego dnia sklada sie wiele czynnikow: nastroj, to co zjedlismy na sniadanie, oraz to co zobaczylismy na manekinie poprzedniego dnia. Jednego dnia ubieram sie niczym macademian girl, bo swieci slonce i zdalam egzamin na prawo jazdy, wiec chodze dwa centymetry nad ziemia, a kolejnego wyznaje jedyne sluszne all black everything. O kazdym mozna powiedziec ze ubiera sie inaczej niz inni, bo mimo wszystko, mimo trendow i masthewów kazdy ma w sobie nutke indywidulanosci, a ponad to jedna rzecz na 10 roznych osobach wyglada inaczej.
ReplyDeleteA tak bez bredzenia to bardzo podoba mi sie twoja kurtka!
YO
lunevile.blogspot.com