As I mentioned a few days ago on my Facebook, I've finally bought the new lens for my camera, so as long as I'll have any free time, I can take pictures in good quality for the blog, which also means me being able to show you more of my everyday looks. 

To be totally honest, I've realised I haven't gone shopping for about six months. I mean, I have some new second-hand items in my warderobe or several gifts but generally, I forgot the feeling of buying something new. And, as a fashion blogger, it may seem a little bit weird. However the reason why is (mentioned above) my camera and that-kinda-equipment purchases, and the lack of my own to be spent on clothes money, I quite enjoy it. Every day I'm rediscovering my old pieces, I wear stuff in a way I've never done it and I feel like the master of wearing the same one billion times without being bored. Today I just pulled on my old quilted blouse and a vintage dress I haven't worn for years. Just a casual outfit for an evening walk.

Kilka dni temu wspomniałam na Facebook'u, że w końcu zaopatrzyłam się w obiektyw do aparatu, czego efekty, mam nadzieję, będziecie ogladać ze wzmorzoną częstotliwością na blogu. I tak, nie wiedzieć kiedy, minęło jakieś sześć miesięcy od moich ostatnich ubraniowych zakupów. Po części spowodował to zakup aparatu i zdjęciowego wyposażenia, po części moja awersja do galerii handlowych, której nie widziano u mnie przez całe siedemnastoletnie życie.  Nie licząc kilku sukienek dostanych w prezencie i przypadkowej wizyty w second handzie, nie kupowałam kompletnie nic. I jakoś mi z tym dobrze, nie licząc faktu, że mam nieco dość większości ubrań, które posiadam. Co więcej, nauczyłam się nosić to samo w tysiącach kombinacji, odkrywać nowe zastosowania ubrań i wyciągać stare rzeczy z podstawówki z dna szuflady. Dzisiaj na zdjęciach pierwsze co rzuciło mi się w oczy, kiedy szłam na spacer wieczorem - sukienka niewiadomego pochodzenia, ulubione letnie połączenie skarpetek ze sportowym obuwiem i pikowana bluza.