Stwierdzenie, że się starzeję, byłoby w moim przypadku niedopowiedzeniem - co jak co, ale nawet z moim domniemanym, mentalnym wiekiem nieadekwatnym do życiowego stadium nie zamierzam wmawiać Wam, że nie będąc jeszcze formalnie pełnoletnia zaczynam planować emeryturę i miejsce pochówku (a zdarzają się i tacy, nawet w moim wieku, co jest co najmniej dziwne). Nastolatkowie przywykli do istnienia w sieci - tam sprawdzamy...
O Billu Cuninghamie pisałam już w poście dotyczącym mojej obudowy na telefon. Dzisiaj ta znana i pozytywna osoba, pierwszy w historii fotograf mody streetstyle, powraca wraz z niebieską kurtką, którą mam na sobie. Uwielbiam nosić rzeczy zakopane gdzieś głęboko w garderobie, przerabiać je lub zakładać w dziwnych kombinacjach, bo nie ma nic gorszego niż nieużywane ubrania (o czym już niebawem, a raczej o...
Zastanawiam się, czy jestem już kopią czy jeszcze swoją własną wersją. Albo może, jak bardzo jesteśmy zmanipulowani i otaczani dookoła bodźcami estetycznymi podobnej maści, żeby jednocześnie mieć ochotę nosić to samo, wyglądać podobnie, a nawet i zdjęcia na bloga robić na tle identycznych kwitnących drzewek. Jak bardzo dziwacznie to nie zabrzmi, często mam w głowie pomysł, jeśli chodzi głównie o jakieś nowości na...
Znacie mnie. Nie usiedzę jednego momentu w miejscu, zawsze znajduję sobie milion zajęć i notorycznie noszę białe ubrania, do tego stopnia, że nauczyłam się ich nie brudzić. Kombinezon kupiłam już z myślą o lecie, głównie ze względu na przypominające mi window check wzory na ramionach, lekko ignorując fakt, że czasami czuję się w nim jak dziecko w pampersie, wybaczcie porównanie. Na zdjęciach miałam...
...
W jakimś momencie wykształciłam w sobie awersję do kwiatów, tym bardziej jasnych i kolorowych - być może niektórzy pamiętają te zdjęcia, nadruki na sukience i topie, który pokazuję Wam dzisiaj są bardzo podobne. W pamięci zapadły mi pogardliwe przełomowe kwiaty na wiosnę z "Diabeł ubiera się u Prady" i tak jakoś mimowolnie odwieszałam coraz dalej wieszaki z niegdyś ulubionymi spódnicami. Może to sprawa...
Przed przeczytaniem posta spójrz jeszcze raz na tytuł. Okej, wiem, najprawdopodobniej moje blond włosy i przeraźliwie jasna cera jednoznacznie wskazują na fakt, że nie zostałam w szpitalu podmieniona, a przynajmniej nie z nikim spokrewnionym z moim ulubionym włoskim duetem projektantów. Jednak nie mogę nic poradzić, że za każdym razem kiedy oglądam ich pokaz łzy napływają mi do oczy i bezwolnie klikam watch again...