Widać mnie w niej z daleka, wywołuje uśmiech przechodniów i skłania znajomych do wymyślania przeróżnych nazw własnych. Tak, chodzi o najlepszą/ najfajniejszą/ najweselszą/ najpojemniejszą/ najpraktyczniejszą torbę, jaką przyszło mi nosić. Jest jak worek z nadrukami, a worki kojarzą mi się zawsze dobrze (dziękuję Ci babciu za coroczne wykopki połączone z urodzinowym tortem, hallyeah!) (osobom urodzonym w czerwcu przybijam wirtualną piątkę!). To chyba już setna rzecz w mojej kolekcji wywołująca powszechną dezaprobatę połączoną z nutką odrazy i rozbawienia. 'Serio?' pyta brat, 'z Hawajów wróciłaś?' zagaja sąsiadka. Tak, mentalnie z Hawajów nie wyjeżdżam przez cały rok. Bo i po co? Rozśmieszam innych i samą siebie, bo w modzie potrzebny jest element przekory i urozmaicenia. Do tego kontrastująca, czerwona sukienka, ulubiony (x milion) naszyjnik, holograficzne adidasy i mój charakterystyczny misz-masz gotowy :)
It makes me be seen by a lot of people on the street from a long distance, it makes my friends invent new, funny names. Yes, I'm talking about the best/ the coolest/ the happiest/ the most spacious/ the most practical bag I have ever had. It is a perfect example of an unique, cheap piece found by mistake on a sale which I can't stop wearing. It looks like a sack (and sacks make me think about picking potatoes every autumn at my grandma's and then eating my birthday cake since I have birthday in September, yeah, I know, I'm weird) and gives that teenager touch to my everyday outfits. I matched it with a comfy, red dress, the elegant necklace (shown thousand times on the blog) and holographic sneakers. How do you like it?
ph. Kari, wearing: Stradivarius dress, H&M shoes & bag, Zara necklace