We did it! I did it! Today is the last day of Kardise's birthday week and so here comes the last post. E stands for Entertainment since I always wanted my blog to be a place where you could read something, watch a video or discover some new photoshootings preapered fot you. Of course, I happen to publish something deeper than just an outfit but generally it's all about having fun, both for you and for me!

Dałam radę! Tydzień codziennego dodawania nowości na bloga, wyzwanie wykonane! Ostatni dzień to litera "e" czyli "entertainment" - rozrywka. Zawsze chciałam, żeby czytelnicy mogli przeczytać tutaj w wolnej chwili ciekawy tekst, obejrzeć nowe sesje zdjęciowe czy obejrzeć video. Zdarza mi się publikować rzeczy nieco głębsze niż tylko zdjęcia stylizacji, ale głównie mamy się bawić, zarówno Wy jak i ja, tworząc wszystko co mi wpadnie do głowy :)

Mam nadzieję, że przez ten tydzień poznaliście mnie trochę lepiej i podobało Wam się to, co pokazywałam. Miłego weekendu!

(wearing sheinside skirt, sh top, Deezee shoes, Tom Ford sunglasses)

Last but one post of the KARDISE's birthday week is dedicated to S wchich stands for SPORT. If I think about my primary school self I was not into excercising at all. I mean, I attended some swimming classes and maybe vacuumed my room (can it count as a workout lol?) but noting more. The love for sports grew up in me in junior high school. I discovered some aerobic trainings, zumba, running which is my favourite thing EVER, rollerblading, cycling, basketball and swimming. And even if I don't look as one of those #fitgirls (yet, I suppose ;) ) sport will always be a part of my life, my daily routine, the best way to shed the detritus of daily life and stay happy. It just give me so much motivation to rise up to the every new challenge I undertake and makes me smile. Workout girls, no joking here!

Przedostatni dzień urodzinowego tygodnia na blogu to litera S, czyli SPORT. Jeśli przypomnę sobie siebie z podstawówki, moją jedyną nadprogramową aktywnością fizyczną były zajęcia na basenie i sobotnie sprzątanie. Fascynację sportem obudziłam w sobie dopiero w połowie gimnazjum i od tego czasu odkryłam wiele ulubionych dyscyplin - od wszelkich aerobików, przez zumbę, ulubione bieganie, rolki, rower, badminton, koszykówkę, czy wreszcie basen. I chociaż nadal nie mam wymarzonego #fit ciała, to sport już zawsze pozostanie moim hobby, elementem codziennej rutyny, najlepszym sposobem na relaks i oderwanie się od zmęczenia umysłowego. I idealną okazją, żeby przekonać się o nadmiernie ukrwionej twarzy, która po bieganiu kolorem przypomina mniej więcej koszulkę ze zdjęć.

PS. Dresu nie posiadam. Zabrałam bratu.

(ph. Flawless, wearing: my bro's pants, Tally Weijl tee, New Balance shoes)

Okay, this is propably the most stupid post ever but well, it's Kardise's birthday week and as long as I'm concerned I can post anything I want here so... let just not comment the selfie, okay? Okay (hihi, The Fault in Our Stars freak), the heavy rain ruined my shooting plans and I just couldn't take the princess-y, dreamy pics I wanted to post today. Well, weather happens..

I didn't consider any other option - D has always stood for dreams for me. On one hand I'm aware of the fact that inspiring quotes saying things like the world is your oyster or everything is up for those who really want are pointless, but on the other, through all my life I've been a dreamer. I mean, sometimes, when I really don't want to do something, I try to think about its consequences for my future. I find motivation in writing essays by telling myself it'll help me be a better journalist, I learn the basics of the polish law for the Social Studies just to imagine myself judging Dolce & Gabbana duet (lol, creepy alert). I've always been a doer, not one of those people lounging around their beds, eating chocolate and thinking they'll be wealthy, pretty and famous. But the truth is, sometimes you do your utmost and still you don't achieve as much as those who were born rich or were just lucky.

And this is why I love to sit and imagine. I mean, I scroll tumblr, watch movies, follow people from the fashion industry on their social media accounts (I mean, creepy alert vol.1324) and start to plan my little path to taste just a bit of their lifes, to find my place in this world. I dream albout places I've never been to and fashion shows I've never attended. And this is a weird but true part of myself, which is also a part of my blog. I try to show you just by the way I'm smiling or looking powerful in the pictures to persue your goals and find a passion worth fighting for. Even if you'll end up posting an old selfie and writing motivational speech, propably the worst one that has been ever written.

The other day, the other letter of "KARDISE". Today I had no doubts with the leading word's choice, I always knew that my personal diary is a place where I want to share my inspirations with people and maybe sometimes even inspire them. I don't want people to wear the same clothes, as many of you may think that should do when they follow several bloggers, but dressing up is also a metter of colours,shapes, proportions, isn't it? Also blogging in general is like a whole big ispiration scetchbook - I follow so many inspiring girls and boys from all over the world and I just love to sit and read their thoughts or see their pictures taken in breathtaking locations, thinking that maybe one day I'll also be there :)

(ph. Flawless, wearing: sh sweater, Guess shoes, Bershka skirt)

R- range of hobbies, I had some issues with finding a proper R word but then I remembered how many hobbies I have, I can't even have. The most of them aren't actually shown on the blog but I'm one of those people who always get into certain things and develop new abilities day by day. One of my greatest passions is cooking. And although I don't wanna post too many recepies on my blog, from time to time it can be quite convinient, right? To just show you what I like to put into my mouth :)

So this recepie is the quickest when it comes to someone visiting me. All my friends like it so much and it's also one of my favourite on-the-go meals (although I don't put dressing in any other salad nor I eat so much meat)

INGREDIENTS:

-chicken

-dry tomatoes

-mozarella cheese

-lettuce mix

-sunflower seeds

& one table spoon of lemon juice, one table spoon of honey, one table spoon of mustard, one clove of garlic

Hope you'll like the recepie!

R - różnorodne hobby. Miałam problem z literą "r", pomysłów wiele, ale w końcu postanowiłam przyporządkować ją do mojego wiecznego zafascynowania wszystkim dookoła. Nie pamiętam kiedy, choć raz w życiu usiadłam na łóżku bez celu myśląc, że nie mam zupełnie nic do zrobienia. Nawet jeśli miałam wolną chwilę, wolałam spożytkować ją na trening czy jakiś ambitny film. Jednym z moich ulubionych zajęć jest gotowanie, o czym staram się na blogu nie pisać za często, ale jakiś przepis od czasu do czasu Wam podrzucam - a nóż ktoś go wykorzysta :)

Dzisiejsza sałatka to moje wyjście ekspresowe na wypadek odwiedzin kogokolwiek. Ja osobiście nie jestem zapalonym mięsożercą, ale większość moich znajomych już tak, więc to banalne danie to trochę kompromis pomiędzy ich kubkami smakowymi a moim uwielbieniem do zdrowej kuchni. Jest to też jedyna sałatka do której dodaję jakikolwiek sos (zazwyczaj pomijam go w przepisach, zarówno ze względu na kaloryczność jak i sam smak, który mi po prostu nie odpowiada).

SKŁADNIKI (celowo nie podaję proporcji - pełna dowolność)
-kurczak
-suszone pomidory
-ser mozarella
-mix sałąt
-podprażone wcześniej na patelni pestki słonecznika

Może wydawać się proste ale z idealnym do tego sosem (łyżka miodu, łyżka soku z cytryny, ząbek sprasowanego czosnku i łyżka musztardy) smakuje świetnie!

Since I can remember I've been interested in any form of art. I mean, I can see art in a little building in the local village, my friends dancing on the street just because they love it, playing in the theatre, singing, playing instruments, making & watching movies, reading books, poems, even taking blog pictures - it all makes me trurly happy. And because of the fact that I'm doing this massive KARDISE B-DAY thing I decided to just do a simple but important video. Because I don't want my blog to be just silly-pictures-posin' place, I want it to be art-connected, whether it's about recommending you something I've recently discovered or talking to you guys about the people I met. Hope you'll like the video and... D O  N O T  H A T E . it hurts

I've propably wrote it here a bilion times but.. I don't like my birthday. I freaking don't see the point in celebrating the fact that we're getting older and out time is passing by and we try to achieve something but we somehow do not manage.. Okay, no intention in getting deep in here, I just wanted to point out that there is one kind of birthday I've been elated to celebrate - IT'S KARDISE'S BIRTHDAY!

Najprawdopodobniej pisałam to tutaj jakieś milion razy, ale naprawdę... nie cierpię swoich urodzin. Nie wiem kto wpadł na pomysł świętowania kolejnych lat przemijania, tego, że stajemy się starsi i coś przecieka nam przez palce. Dużo bardziej lubię co roku tego samego dnia świętować Wigilię, albo moje, jak do tego podchodzę, drugie urodziny. 16 maja, dokładnie 3 lata temu - tak, to właśnie wtedy powstało KARDISE. 

You propably think now I'm kinda intelectually challenged but... oh my, I created this place in the Net 3 years ago. It sounds so surreal to even think I've been doing it for three years now... And I still love it, I enjoy it, I sometimes happen to fall in this strange lack of ideas and motivation but then I always come back. I think KARDISE was one of my best decisions in life and even if it didn't grow into something massive I love it. Love to create. Love to write. Love to shoot. Love to have YOU guys!

Zapewne myślicie teraz że jestem co najmniej niemądra ekscytując się rzekomymi urodzinami bloga, ale hej, jak go zakładałam, ile ja miałam lat? 14? Zdjęcia robiłam telefonem komórkowym, właściwie dopiero zaczynałam interesować się modą, a tak szybko, właściwie nie wiadomo kiedy, minęły 3 lata. Proszę bez chichotów, to 1/6 mojego dotychczasowego żywota! Dzięki temu odkryłam, że jeśli czegoś bardzo się chce - można. Chociaż wcale nie jest łatwo, czasami brak pomysłów albo i chęci - warto wracać. 

When I think about my first posts I'm a little bit ashamed but hey, I was like... 14? I mean, who on earth has so much passion at that age to do something totally by him/herself? I remember my first pictures taken with a phone... and the first shootings. Throught the years I had the chance to be a part of some events, meet people, work with amazing photographers and all in all - develop an ability to persue my dreams.

Uwielbiam pisać, robić zdjęcia, tworzyć jak najbardziej estetyczny kontent, wreszcie ostatnio - mówić do Was, starać się robić postępy, poznawać ludzi. Planować. Tak na prawdę mogę zrobić tutaj wszystko co tylko wpadnie mi do głowy.

This year I came to the conclusion that only one day of celebrating is too little so every day in the upcoming week I'm going to post something K-A-R-D-I-S-E related, each day will be for another letter and another meaning. So today, the first day, K stands for my name, Karolina and I wanted to show you few of my favourite blog (and not only) pictures :)

Stwierdziłam, że jeden dzień świętowania, i chociaż na pierwsze urodziny przyjaciele upiekli mi tort (♥), a rok temu obyło się jedną sesją, w tym roku KARDISE będzie świętowało tydzień, począwszy od dzisiaj. Każdy dzień to jedna z siedmiu liter nazwy mojego bloga. Dzisiaj czas więc na K, czyli literę odpowiadającą mojemu imieniu, Karolina, a post to zbiór (nie wszystkich) zdjęć z mojego bloga, mam nadzieję, że Wam się spodoba :)