Trend, który ostatnio uwielbiam nosić na co dzień, to zakładanie zwykłych, prostych T-shirtów pod minimalistyczne, bieliźniane sukienki. Pamiętam jeszcze pokaz Louis Vuitton na jesień 2013, kiedy dla tej marki tworzył Marc Jacobs i to on ubrał modelki w koszule nocne, świecące, satynowe materiały połączył z grubymi płaszczami i fryzurami pt. I woke up like this. I tak nadal, trzy lata później, najchętniej noszonym modelek sukienek i topów są te imitujące piżamy, proste, na cienkich ramiączkach, bez zbędnych detali. Wyprzedażowy zakup z Zary, czyli prostą, mieniącą się w słońcu sukienkę noszę nie tylko na imprezy (kogo ja oszukuję, od miesiąca nie byłam na imprezie. Ale pozwólcie mi ubarwić tekst), ale przede wszystkim na co dzień. I tu z pomocą przychodzi zabrana bratu, zwykła, bawełniana koszulka i niezastąpione Nike Huarache.

ph. PARK

(wearing: Zara dress, no name tee, Nike shoes)