Slow fashion & changing the way we think about some basic things

1:52 PM

Korzystając z faktu, że w pierwszym tygodniu mojego pobytu za granicą musiałam dojeżdżać spory kawałek do centrum Londynu, miałam okazję całkiem szybko przeczytać zakupioną dosłownie przed samym wyjazdem książkę, którą ekscytowałam się już od kilku miesięcy. Trzeba Wam wiedzieć, że śledzę dużo blogów, dużo z nich znam, podziwiam za różne aspekty działalności internetowej - a to za wytrwałość, jakoś, teksty, estetykę, dbałość o detale czy obróbkę fotografii. Mam jednak swoją prywatną listę ulubieńców, którą rzadko się dzielę ze światem, blogi, do których z różnych przyczyn mam sentyment i nie ważne do końca, co zostanie na nich opublikowane, ja zawsze reaguję ekscytacją i pozytywnym szczękościskiem. Asia jest jedną z tych osób, które, nie mam pojęcia jak to robią, ale nawet jeśli piszą o pogodzie, jedzeniu naleśników rano albo kupowania chusty na targu w Maroku, tekst nie wydaje się wymuszony, a każdy kolejny, chociaż może prosty, to użyteczny i prawdziwy. Od dłuższego czasu Joanna Glogaza, znana w sieci jako Styledigger, publikowała treści związane ze zmianami w naszych garderobach, a raczej z pozbywaniem się zalegających nam przedmiotów i zwracaniu uwagi na jakość.

Od razu napomknę, że nie jestem w tym temacie specjalistką, ale publikacja książki złożyła się idealnie w etapem w którym się obecnie znajdowałam - od kilku miesięcy nie byłam na zakupach, ba, w galerii nie kupiłam nic od pół roku i jakoś nawet tego nie odczułam, we własnej szafie zaczęłam się dusić, bo może i nie jest tak ogromna jak ta Carrie Bradshaw, to mimo wszystko pełno w niej rzeczy których nie noszę i wiszą tam tylko z przypadku, więc powoli zaczęłam się ich pozbywać i, na dodatek, właśnie pakowałam się na dwuipółmiesięczną przeprowadzkę do Londynu, gdzie, siłą rzeczy wiele zabrać nie mogłam, nawet w sporą walizkę i bagaż podręczny (od razu pozdrawiam panią na lotnisku która, po wcześniejszym wypakowaniu trzech kg z bagażu głównego przepuściła mnie z jakimiś dziesięcioma kilogramami nadbagażu w podręcznej torbie, której nie zważyłam razem z mniejszą walizką). I tak też, dzień przed odlotem, dzień przed premierą, po wcześniejszej wymianie maili z obsługa klienta Empiku, "Modowa rewolucja" zawitała do mnie wcześniej niż zakładałam, a ja, przebywając codziennie w pociągach tak nowych i czystych, że PKP może o takich pomarzyć, i tak drogich, jak nikomu w Polsce by się nie śniło w najgorszych koszmarach - pochłonęłam lekturę w zastraszającym tempie.

Jeżeli ktokolwiek z Was zna Asię, wie, jakim językiem lubi się posługiwać, jakie przykłady przytacza, będzie zadowolony z książki. To takie trochę przedłużenie bloga, tylko na papierze i o bardziej skonkretyzowanej tematyce. Czyta się ją bardzo szybko, nie jest ciężka, więc nadaje się na wakacyjny relaks, a przy okazji nie ma się wrażenia że ma się przed sobą tysięczny poradnik (za którymi nie przepadam). W pewnym momencie jednak poczułam się odrobinę znudzona, chociaż temat jest szalenie ciekawy, to jeśli powstałoby sto stron więcej, wolałabym chyba wrócić na bloga i poczytać o psie autorki, niż ubraniach. Tak więc zawartość została odpowiednio wymierzona - znalazły się rozdziały o większości najważniejszych aspektów związanych z tworzeniem garderoby pasującej do naszej osobowości lub stylu życia, zasadach kupowania, sposobach przechowywania i konserwacji, materiałach , ale smaczku dodało kilka wywiadów i zdjęć niczym z tumblr'owej tablicy.

Blogerki książki piszą, jako nagłówek taniego artykułu na jakimkolwiek portalu plotkarskim to mimo wszystko prawdziwie rzucająca się w oczy sytuacja. W przeciągu ostatniego roku tyle osób tworzących treści normalnie zza szklanego ekranu przeniosło swoje myśli na papier, że nikt już chyba nie śmie kwestionować siły Internetu. Cieszę się z tego niezmiernie, ale jednocześnie zawsze towarzyszy mi nutka irytacji, kiedy przekonuję się o słabej jakości stworzonych w tych lekturach treści albo o powtarzalności tematyki, która z czasem też męczy. Myślę jednak, że akurat Joanna jest jedną z najbardziej rzeczowo podchodzących do blogowania osób, które śledzę, a z treścią trafiła w sedno - chociaż nie interesowałam się wcześniej tego typu książkami wiem, że są trochę bardziej złożone, przeznaczone dla osób zaangażowanych w samo slow fashion. Tu natomiast każdy zwykły człowiek, który siłą rzeczy zmuszony jest codziennie rano się w coś ubrać, znajdzie przydatne dla siebie wskazówki i prawdopodobnie będzie miał podstawę, by zacząć szukać głębiej w kwestii racjonalnego podejścia do tworzenia szafy. Co bardzo mi się spodobało, już na pierwszej stronie zostały wspomniane początki blogowej działalności (zapewne mniej więcej czasy mojej podstawówki, ale jednak!) Styledigger i identyczny etap, prze który przeszła, czyli ubrania słabej jakości, chęć noszenia niewygodnych dziwactw "na raz" na potrzeby zdjęć, wreszcie wszechobecna chińszczyzna i irytacja. Jakbym czytała o sobie, naprawdę!

Slow fashion to temat, o którym chciałabym wspominać tutaj częściej. Co do książki - nawet jeśli moda wydaje Wam się czymś zbędnym, myślę, że z ciekawością odkryjecie jak wiele zwykłych spraw Joanna porusza w sposób zarówno lekki, jak i pouczający. Co tu dużo mówić, warto!


"Slow fashion. Modowa Rewolucja" autorstwa Joanny Glogazy, Styledigger
Obok moje standardowe śniadanie a.k.a. uzależnienie od owsianki

You Might Also Like

1 COMMENTS

like me on facebook

Subscribe