Patrzę na te zdjęcia i tak sobie myślę, że to idealne odzwierciedlenie mnie. Całej mnie, lekko (może nawet bardziej) pokręconej, ubranej dziwacznie, po swojemu, na odwrót. Z nutką ulubionego glamouru, z kawą w ręku (nie mamy Starbucksa, to sobie termos kupiłam, a co!) i gazetą w drugiej (polecam - czytanie w czasie biegania z miejsca w miejsce. Zawsze coś, bo inaczej nie ma czasu). Śmiałam się podczas tej sesji (że się śmieję to akurat nic nadzwyczajnego, ale na zdjęciach widzicie mnie zazwyczaj raczej z miną a'la Próbuję-Być-Kate-Moss-Ale-Niezbyt-Mi-Wychodzi, więc pozwolę sobie to zaznaczyć), że w tej cukierni jestem już stałą klientką i jak przychodzę po jednego makaronika (jeden mi w zupełności wystarcza, a że są na wagę wygląda to przekomicznie), robię tysiąc zdjęć telefonem białym stolikom i ścianom w paski, to już nikt nie zwraca na mnie uwagi, a ekspedientka zwraca się do mnie po imieniu (swoją drogą - najlepsza praca no. 1334324 - cukiernik w takim przesłodzonym miejscu. Serio, może być coś lepszego (z wyjątkiem naczelnej Vogue'a i bibliotekarza- wąchanie książek ponad wszystko) niż przebywanie cały dzień w takim miejscu jak wyrwanego z jakiejś komedii romantycznej i objadanie się tymi wszystkimi słodkościami?
I stare at those pictures and I think to myself that they're are just the mirror image of myself. The whole me, a little (or maybe more) twisted, dressed up in a unique, just my own way, with a bit of beloved glamour touch. Coffe in one hand (we don't have Starbucks in town so I pampered myself with a thermos !), the newest issue of the favourite magazine in other (reading while being on the run - I don't advice you to do that, sometimes some unexpeted crushes happen, but well, it's the only occasion I can actually read something I'm eager to read, not, you know, books required for school and that kind of stuff) and I am on my way! I was laughing during the photoshoot that in that absolutely charming sweets shop they know me so well that all the saleswomen call me by name and when I stop by just for one macaroon (I always buy only one, I just don't need more and they sale them by weighing them so it look really funny, paying 25 cents), take pictures of the breathtaking interrior with my phone they don't pay attention anymore (note: being a saleswoman in a place like this is the best job, just after the journalist at Vogue magazine and a librarian, smelling the old books is juts the best thing in the world!).
I stare at those pictures and I think to myself that they're are just the mirror image of myself. The whole me, a little (or maybe more) twisted, dressed up in a unique, just my own way, with a bit of beloved glamour touch. Coffe in one hand (we don't have Starbucks in town so I pampered myself with a thermos !), the newest issue of the favourite magazine in other (reading while being on the run - I don't advice you to do that, sometimes some unexpeted crushes happen, but well, it's the only occasion I can actually read something I'm eager to read, not, you know, books required for school and that kind of stuff) and I am on my way! I was laughing during the photoshoot that in that absolutely charming sweets shop they know me so well that all the saleswomen call me by name and when I stop by just for one macaroon (I always buy only one, I just don't need more and they sale them by weighing them so it look really funny, paying 25 cents), take pictures of the breathtaking interrior with my phone they don't pay attention anymore (note: being a saleswoman in a place like this is the best job, just after the journalist at Vogue magazine and a librarian, smelling the old books is juts the best thing in the world!).
Uzależnienie od futerka poziom hard. Na prawdę, jest wyjątkowe, przyciąga wzrok, ze wszystkim wygląda oryginalnie i tak jak lubię - troszkę dziwacznie. Kojarzy mi się nieco ze stylem rosyjskiej zimy i takich współczesnych ikon mody jak Miroslava Duma czy Ulyana Seregeenko. Pamiętam, że ktoś mnie kiedyś zapytał o mój styl i jedną z myśli, które zawarłam w odpowiedzi było, że zawsze staram dodać coś (uwaga, beznadziejne słowo na horyzoncie) młodzieżowego do stylizacji, żeby nie wyglądać na kogoś dziesięć lat starszego. A odkąd ta sukienka przez przypadek znalazła się na wieszaku obok pasiastych legginsów zazwyczaj noszę to w takim połączeniu, podoba mi się to jaki dziwny i pokręcony stanowią duet, a ja dodając do całości holiograficzne trampki bez problemu wyglądam na swój wiek i dziarsko maszeruję tak ubrana do szkoły. Miłego wieczoru!
I feel completely addicted to this coat. It's really edgy, original, fits my taste and attracts people's sights. Whatever I style it like, it's reminding me of kind of a russian winter, with all the furry hats and stylish lasies like Miroslava Duma or Ulyana Sergeenko. I remeber that once somebody asked me about my style and one of the thoughts I shared was that I always try to attach something referring to my, well, let's call it youth, you know, not to look like a ten-year-older lady. I must admit I love the connection between those striped leggins and the pineapple dress, this completed with the holioraphic sneakers makes an outfit I wear to school and still look like love - diffrent.
ph. Paula, wearing: River Island leggins, H&M shoes, sh fake fur, Choies dress