
Chyba nic mnie nie usprawiedliwia do tak dużej absencji i braku nowych artykułów, ale przyzwyczaiłam się chyba do egzystowania aby do maja. Jak już przekroczę tę magiczną granicę, tak zwanej, ekhm, dojrzałości, zbiorę się, żeby wszystko Wam opowiedzieć ;). A tymczasem przypadkowo (nie pytajcie czemu zapisałam arkusze maturalne w folderze ze stylizacjami...) natrafiłam na jedną z dwóch, niepublikowanych jeszcze, części sesji, którą zrobiłam razem z Kasią w lutym. Miałam zamiar darować sobie pokazywanie jej światu, aż stwierdziłam, że w sumie dawno nie drażniłam "hejterów", a ta sesja to idealny powód do wypisywania negatywnych opinii, w końcu ani trochę nie wpasowuje się w kanony obowiązującego piękna, czy ubioru. Tak więc wyjaśniam - uwielbiam trend na opaski noszone na szyi, zaczerpnięty z lat 90', zmywalne tatuaże były hitem zeszłorocznych festiwali muzycznych, a kombinezon mam zamiar nosić przez pół lata, nie ma chyba nic bardziej przewiewnego i wygodnego. Nie boję się inności - to próbowałyśmy przekazać zdjęciami. Dajcie znać co sądzicie :)




