Chyba nic mnie nie usprawiedliwia do tak dużej absencji i braku nowych artykułów, ale przyzwyczaiłam się chyba do egzystowania aby do maja. Jak już przekroczę tę magiczną granicę, tak zwanej, ekhm, dojrzałości, zbiorę się, żeby wszystko Wam opowiedzieć ;). A tymczasem przypadkowo (nie pytajcie czemu zapisałam arkusze maturalne w folderze ze stylizacjami...) natrafiłam na jedną z dwóch, niepublikowanych jeszcze, części sesji, którą zrobiłam razem z Kasią w lutym. Miałam zamiar darować sobie pokazywanie jej światu, aż stwierdziłam, że w sumie dawno nie drażniłam "hejterów", a ta sesja to idealny powód do wypisywania negatywnych opinii, w końcu ani trochę nie wpasowuje się w kanony obowiązującego piękna, czy ubioru. Tak więc wyjaśniam - uwielbiam trend na opaski noszone na szyi, zaczerpnięty z lat 90', zmywalne tatuaże były hitem zeszłorocznych festiwali muzycznych, a kombinezon mam zamiar nosić przez pół lata, nie ma chyba nic bardziej przewiewnego i wygodnego. Nie boję się inności - to próbowałyśmy przekazać zdjęciami. Dajcie znać co sądzicie :)
Odkąd pamiętam, chciałam fotografować na KARDISE jak najwięcej mojego ubioru codziennego, kiedyś nawet założyłam sobie kalendarzyk z misją co najmniej trzech sesji tygodniowo. Zazwyczaj jednak kończyło się to podobnie - brakiem czasu, fotografa, sprzętu i komentarzami zarzucającymi pokazywanie tej samej rzeczy kilkukrotnie. Ale to właśnie chciałam pokazywać - te same rzeczy na wiele sposobów, zawsze w innym zestawieniu, przez co nigdy mi się nie nudziły, tak przecież robię na co dzień, żeby nie wpaść w rutynę "7 outfitów stosowanych na przemian". Tak więc dzisiaj sukienka, którą widzieliście jesienią, którą wzbogaciłam o dwa czarne paski (trochę w stylu 3.1 Philip Lim), dzięki czemu linia talii stała się bardziej podkreślona. A z racji tego, że pojawiło się w końcu wiosenne słońce wyciągnęłam swoje okulary a'la Miu Miu kupione w wakacje na Portobello Road Market. Szara panterka idealnie wpasowała mi się w kolorystykę i nawet nie gryzła się z płaszczem, który był tak eksploatowany zimą, że jeden z guzików zdezerterował. Spokojnie, uprzedzę komentarze - tak, już go przyszyłam ;)
Wesołych Świąt Wielkanocnych i mam nadzieję, do usłyszenia niedługo!
xx
Swój beżowy, długi trencz nosiłam non stop, jeśli tylko pozwalała na to pogoda. Trafiłam jednak ostatnio na jego godny zamiennik, porządny, męski, podobny do tego klasycznego Burberry, ale w kolorze khaki i za całe... 2 zł. Co więcej, chyba na stałe zaprzyjaźniłam się z paletą różnych odcieni szarości i beżów, najczęściej wybieram kolory ziemi w różnych wariantach (co mogłoby się zdawać dziwne biorąc pod uwagę moje zamiłowanie do odważnych barw), ale to chyba za sprawą Oliviera Roustiega z Balmain i jego interpretacji kobiecych sylwetek z wykorzystaniem takich właśnie opcji kolorystycznych. Czyżby wiosna zapowiadała się szaro-beżowo?
wearing: Zara shoes & pants, sh top & coat, Mohito sunglasses
I know you propably think I look a bit overdressed but let's pretend I've recently watched too many fashion week outfits and m into this 'fashion is fun so let's play it' mood. I remember how much I loved this dress the moment I bought it one year ago and honestly, in my personal Favourite Items ranking sequins will always be one of the ultimate go-to pieces. Dressing up to feel more empowered is the reason why I opted for this outfit for my last photoshoot (you don't wanna know how bad last couple of weeks were. Seriously.). So be crazy. Don't fear to stand out. Wear a party dress with a casual bomber jacket. Who cares?
(Mohito dress, Zara shoes, sh jacket)