Jeśli pamiętacie ten artykuł sprzed paru tygodni, pewnie kojarzycie autora nadruku na koszulce, którą widzicie na zdjęciach. Zazwyczaj nie noszę tego typu T-shirtów, wolę jednolite, luźne koszulki, bluzy lub swetry. Jednak nie ma nic lepszego, jak świadomość, kto stworzył i zaprojektował dany produkt. Dlatego tak bardzo różni się noszenie ubrań od projektantów, szczególnie tych polskich, kiedy niejednokrotnie mamy okazję porozmawiać z artystą, lub chociaż dowiedzieć się jaka jest filozofia marki, od tych z sieciówek. Donut dancer to kolaż stworzony w wersji komputerowej od samego początku, prosty i zapadający w pamięć (nie ma to jak połączenie Czernego Łabędzia z jedyną wersją pączków, którą naprawdę lubię. Bardzo). Z tego co się orientuję, dostępny też na bluzach i legginsach, więc sprawdźcie stronę Sztafa, jeśli chcecie zobaczyć więcej jego prac :)
It's not a frequent occurance that I'm wearing all pinks and purples. These are definetely the colours of my childhood and since I'm blonde I've been trying to avoid them put altogehter in one outfit for many years now. So today you have an occasion to see my typical go-to, girly combination. Mini skirts rules!
wearing: Sheinside blouse, Zara shoes & skirt
Kilka dni temu postanowiłam przerwać feryjną hibernację, zwaną także przygotowaniami maturalnymi, podczas której to przywykłam do funkcjonowania w dresach brata i piżamach 24/7, z wyjątkami na zajęcia w szkole. O tak, na te okazje szalałam do tego stopnia, że nawet zakładałam bluzy (z założenia przeznaczone do biegania) w kolorach tak optymistycznych, jak topniejąca breja zwana śniegiem za moim oknem. Na tę sesję w studio umawiałam się co najmniej pół roku, ale szczerze powiedziawszy, nie przepadam za projektami studyjnymi. Wydają mi się być sztuczne, a nawet nudne, wolę Wam pokazywać zdjęcia robione gdzieś na zewnątrz, skupiające się bardziej na stylizacji, niż na mojej twarzy. Jednak w obliczu mojej nienawiści do zimy (tak, wiem że się powtarzam) i poznania nowego fotografa (a ja poznawać ludzi uwielbiam, to już wiecie), zmusiłam się do opuszczenia domu i mojego, jakże wygodnego, łóżka.
Pierwszą część sesji poświęciłam mojemu najnowszemu nabytkowi, sukience, która jednoznacznie skojarzyła mi się z Kylie Jenner i jej słynnymi obcisłymi spódnicami i głębokimi dekoltami. Ja czułam się w niej jak najbardziej swobodnie, chociaż niestety, najbardziej nadaje się do zdjęć, mniej na imprezy. I jeszcze jedno - nie wiem jakim cudem, ale do tej sesji pomalowałam się sama, co uznaję za niemałe osiągnięcie w kontekście moich, raczej żałosnych, poczynań w tym temacie.
Niedługo opublikuję resztę zdjęć, a Wy dajcie znać jak Wam się podoba taka odmiana od tradycyjnie robionych przeze mnie sesji :)
Shesinside dress, Zara shoes
pics Kasia Znana