HUSH magazine // I want a proper newspaper about polish fashion!

11:31 AM

Do najczęstszych pytań, jakie mi zadajecie należy to o polskie czasopisma modowe. Odpowiedź większość z Was zna dobrze, HP nadal bardzo lubię, ale ELLE coraz częściej pozytywnie mnie zaskakuje. Nie o tym jednak dzisiaj, a raczej o żalu i zachwyceniu gazetą, która w moje ręce trafiła drogą przypadku. Poznajcie Hush Magazine.

Kiedy Ola z bloga Fashion PR Girl wrzuciła na swojego Facebook'a szybki konkurs, a w nim do wygrania kilka egzemplarzy papierowych wersji gazet dotyczących organizowanych w Warszawie w czerwcu targów, które zna każdy choć trochę śledzący rodzime marki , a mianowicie HUSH Warsaw, szybko napisałam kilka zdań na klawiaturze i kliknęłam 'opublikuj komentarz'. Właściwie robię już takie rzeczy machinalnie (i ten kto powiedział że Facebook to marnotrawstwo czasu niech zapamięta, że najlepsze ogłoszenia i promocje znajduję właśnie tam). Pytanie dotyczyło polskich marek streetowych, a moja odpowiedź była krótka i treściwa
 Najbardziej cienię Local Heroes i pracę Arety oraz Karoliny. Okej, może nie najbardziej, moja estetyka jest bliższa polskim projektantom takim jak Michał Szulc czy Tomaotomo, ale jak najbardziej podziwiam dziewczyny za pozytywne nastawienie do życia, kreowanie streetwearu na całym świecie, determinację, pomysł, niesamowitą historię jaką ze sobą niosą - że każdemu może sie udać. Świetnie też podążają za określonym stylem, zmieniając przy tym polską ulicę na trochę bardziej kolorową i zabawną - nie ma to jak wsiąść rano do autobusu i zobaczyć napis na czyjejś czapce 'bad hair day'. Indeed!
Na pewno słyszeliście o targach Hush Warsaw. Żałuję tego swojego lenia, który nie ma nigdy czasu wybrać się na tego typu wydarzenia do stolicy (przecież to niecałe trzy godziny drogi, w sam raz na obejrzenie filmu w Polskim Busie!), więc za eksperta w temacie tego wydarzenia się nie uważam, ale przeglądając zdjęcia i czytając artykuły o nim pluję sobie w brodę. Bo ubrań i akcesoriów trzeba dotknąć i zobaczyć na żywo, podejść do stoiska, poczuć atmosferę i wizję marki, bo są to absolutnie marki niszowe, w 100% polskie, bez żadnej produkcji w Chinach i sieciowych sklepów stacjonarnych rozsianych w każdej z brzegu galerii handlowej. A ja nadal patrzę na zdjęcia na Instagramie. 

Miało jednak być o magazynie. Dostępny za darmo na Brackiej, do mnie przyszedł dzięki wyżej wspomnianej Oli pocztą. Z uśmiechem rozpakowałam kopertę i włożyłam do torby, a w autobusie przeczytałam wszystko. Może uznacie mnie za dziwaka, ale z przyjemnością się do niego zabrałam przez.. papier. Tak, bo wydrukowany jest na szarym, zwyczajnym papierze, nie na lśniących i błyszczących kartkach jak inne modowe czasopisma. Tak, wiem, po okładce się książki nie ocenia, bla bla, ale ponoć pierwsze wrażenie pozostaje? Więc zostało, i to całkiem przyjemne, i pachnące biblioteką (jednoczę się ze wszystkimi wąchającymi książki, high5!)

Po przeczytaniu kilku zawartych tam artykułów westchnęłam tak głośno, na ile pozwalały mi na to autobusowe warunki. Bo chciałam więcej. I nadal chcę. Bo sama śledzę z wypiekami na twarzy zagraniczne pokazy, blogerki, dziennikarzy, tamtejsze nowinki które natychmiast zostają masowo wpakowane do naszych niepachnących tak przyjemnie gazet (ale kwestie zapachowe to już moja fanaberia, wybaczcie), jednak z chęcią poczytałabym o tym co się dzieje tutaj, u nas, na rodzimy rynku, na którym, cytując Katarzynę Zbrojkiewicz (być może znaną Wam z Efektów Ubocznych
Dzieje się dużo, a jeszcze więcej dopiero przed nami. Nowych marek przybywa chyba każdego dnia. Gdzieś powstają kolejne torby, w innym mieście rozpoczyna się projektowanie sukienek na miarę. (...) Zagraniczni znajomi, zamawiając unikatowe projekty niszowych marek, z obłędem w oczach pytają, jak to możliwe, że mamy tylu zdolnych projektantów. Jest pięknie! Tak widzę polską modę.
 Zdaję sobie sprawę, że temat ten może szybko zostać wyczerpany, ale zobaczcie, Harel jakoś sobie radzi. A określenie"jakoś" brzmi tutaj niczym jak obelga - pisze super i ją uwielbiam. Co do niej samej, też znalazła się w Hush Magazine z felietonem (za krótkim, głód na jej teksty zaspokajałam przez następne pół godziny na jej blogu). Było więc o panach, którzy mają trudności z ubieraniem się, z trafianiem w rzeczy do nich pasujące i o rozwojumęskiej mody, także wśród naszych projektantów. Teksty o stylu polskiej ulicy w PRL-u (a raczej jego braku), H&M Concious, Reebokach i przede wszystkim to, co jest samą istotą HUSH - przedstawienie młodych, polskich marek i nazwisk, które tworzą modę na coraz wyższym poziomie przeczytałam z przyjemnością, a strony internetowe tych poznanych przeze mnie twórców, wygooglowanych pośpiesznie, znacząco wypełniły mój pasek zakładek.
Dzieje się!

PS. Całość dostępna jest online tutaj :)
PS2. W kopercie znalazła też się absolutnie genialna mapa stacjonarnych siedzib polskich marek, chyba muszę wybrać się w jakiś HUSH-tour!

You Might Also Like

0 COMMENTS

like me on facebook

Subscribe